Analiza pierwiastkowa włosa pokazuje, że Polakom brakuje krzemu.
Nie różnimy się specjalnie pod tym względem od innych narodów. Badania przeprowadzone przez dr Krupkę wskazują, że poziom niedoboru zależy od regionu. Największe niedobory notowane są w województwie lubuskim, opolskim i dolnośląskim i to właśnie na Dolnym Śląsku jest najwyższa w kraju zapadalność na nowotwory. Najlepsza sytuacja jeśli chodzi o krzem jest na północy Polski, a dokładnie na Pomorzu i Podlasiu. Możliwe, że to dzięki glebom, które są tam najlepsze. Jednak nie ma w naszym kraju miejsca, gdzie nie byłoby niedoboru krzemu. Badania zostały przeprowadzone w latach 2008-2012, w laboratorium pierwiastków śladowych Biomol-med, na grupie 50 tys. osób, od których zostały pobrane próbki włosów.
Rolnictwo jest największą gałęzią gospodarki. Bez niego nie byłoby jedzenia i to dzięki niemu półki sklepowe uginają się od wszystkiego. Jednak plony muszą być najwyższej jakości, by nadawały się do spożycia i wykorzystania w produkcji, więc żadna uprawa nie obejdzie się bez nawozów, w tym wapnia. Wapno i jego sole są ładowane do gleb na potęgę. To kończy się wiązaniem krzemu w sole, które nie są rozpuszczalne, a przez to rośliny i zwierzęta nie są w stanie go przyswajać, więc mają go coraz mniej. Powoduje to, że człowiek, znajdując się na końcu łańcucha pokarmowego ma go najmniej. Wpływ na nasze niedobory ma jednak też nasz styl życia i oczyszczanie jedzenia oraz rafinacja.
Żyjemy w biegu, notorycznie jesteśmy zestresowani, nadużywamy leków, a zwłaszcza antybiotyków, by jak najszybciej pozbyć się dolegliwości, które utrudniają nam funkcjonowanie, a przecież nie możemy sobie pozwolić na ani chwilę zwolnienia. Praca, dom, dzieci i masa innych obowiązków powoduje, że cały czas musimy być na pełnych obrotach. Ponadto nasza dieta jest uboga w minerały, za to mnóstwo w niej cukru, tłuszczu i soli. Dzieje się tak dlatego, że albo nie stać nas na droższe zdrowe produkty, albo nie mamy czasu sami gotować i wpadając głodni do sklepu czy baru bierzemy co popadnie, nie zważając na to, że nie jest to zdrowe. Byle tylko coś wpadło do żołądka i przestało ssać. Nie pozostaje to bez wpływu na nasze jelita, gdzie dochodzi do tzw. dysbiozy. Dysbioza łączy się z grzybicą jelit, a to raj dla pasożytów, które uwielbiają krzem i nam zabierają wszystek jaki mamy, a nam zostają tylko kłopoty ze zdrowiem.
Po czym zauważymy niedobór krzemu?
Jak już wcześniej zostało wspomniane, krzem jest niezbędny naszej tkance łącznej. Jako, że znajduje się ona również w skórze i śluzówce, gołym okiem będą widoczne problemy z nimi związane. Jeśli więc borykamy się z trądzikiem, wypadaniem włosów, łamliwymi paznokciami czy problemami w jamie ustnej, zwłaszcza z dziąsłami, możemy podejrzewać niedobór krzemu.
Trzeba pamiętać, że skóra jako ostatnia otrzymuje składniki odżywcze, więc wyobraźmy sobie w jakim stanie jest wnętrze naszego ciała, skoro mamy problemy już ze skórą i włosami. Długoterminowo możemy odczuć niedobór krzemu w tkance łącznej, której nie widzimy, a mogą to być poważne choroby, takie jak:
- choroby zwyrodnieniowe i reumatyczne;
- choroby układu krążenia;
- nowotwory;
- kamice;
- zaburzenia metaboliczne;
- schorzenia spowodowane osłabieniem odporności, w tym alergie.
Najlepiej mieć jednak kontrolę nad swoim zdrowiem i zapobiegać poważnym chorobom. Profilaktyczne stosowanie krzemu daje nawet większe efekty niż lecznicze, o czym można doczytać więcej we wspomnianej wyżej książce dr Krupki.
Z tego, co pisze jeszcze dr Krupka, najlepszym sposobem na stwierdzenie niedoboru krzemu jest pierwiastkowa analiza włosów i porównanie zawartości krzemu do ilości wapnia i fosforu. Uzupełnianie krzemu może potrwać od kilku miesięcy do nawet dwóch lat.
Nie da się nie zauważyć, że ten ważny dla nas pierwiastek jest często traktowany po macoszemu w literaturze dotyczącej medycyny i dietetyki. Dla przykładu, w znanym podręczniku dla studentów „Biochemia Harpera”, wymienione zostały mikroelementy, ale o krzemie, nie wiadomo dlaczego, zapomniano. Nie powinno tak być, ponieważ w naszym organizmie jest go 6-8 g. Jest to ilość większa niż żelaza czy miedzi, o czym można przeczytać w książce dr. n. med. Krzysztofa Janusza Krupki, pt. „Krzem pierwiastek życia” napisanej rzetelnie na podstawie wielu źródeł.
Obecnie krzem jest popularny i przedstawiany w reklamach jako „coś dla zdrowych włosów i paznokci”. Jednak czy jego wpływ naprawdę ogranicza się tylko do wyglądu? Dr. Krupka twierdzi, że zdecydowanie nie. Wg niego krzem jest prawdziwym pierwiastkiem życia. Dlaczego?
Krzem jest najważniejszym pierwiastkiem dla naszej tkanki łącznej. Największe jego ilości znajdują się w węzłach chłonnych, śledzionie, płucach, paznokciach, skórze, ścięgnach, kościach, aorcie i rzecz jasna we krwi. Bez niego nie byłoby w ogóle możliwe odpowiednie funkcjonowanie tkanki łącznej. Niedobory krzemu negatywnie oddziałują na krew, naczynia krwionośne, limfę, kości, chrząstki, ścięgna, błony śluzowe, zastawki serca, skórę wraz z włosami i paznokciami oraz szczególnie ważną macierz międzykomórkową.
Od włosów i paznokci nie zależy nasze zdrowie i życie. Nie umrzemy od tego, że nie są najpiękniejsze. Tymczasem nie da się normalnie żyć bez zdrowej skóry, błon śluzowych, krwi, limfy, a serce nie będzie odpowiednio działało, jeśli nie będą prawidłowo funkcjonowały zastawki. To wyraźnie pokazuje jak bardzo istotny jest krzem dla naszego ustroju.
Prawdopodobnie nawet życie nie byłoby w stanie się rozwinąć bez krzemu, podobnie jak bez węgla czy tlenu. Tlen wiedzie prym wśród najbardziej rozpowszechnionych pierwiastków na Ziemi, a krzem plasuje się tuż za nim i z racji tego, że potrafi tworzyć łańcuchy, został uznany za alternatywną dla węgla podstawę życia biologicznego.
Inna teoria określa także krzem mianem nośnika informacji głosi, że to on ma wpływ na odpowiedni przebieg komunikacji między mózgiem a komórkami.
Odpowiednia ilość krzemu w organizmie jest konieczna również do prawidłowej produkcji kolagenu, który jest najważniejszym białkiem naszej tkanki łącznej. Powszechnie twierdzi się, że do jego produkcji potrzebne są aminokwasy i witamina C. Prawda jest taka, że to jednak za mało. Bez krzemu organizm nie wytworzy kolagenu. Jest bowiem niezbędny do każdego procesu wzrostu i regeneracji. Wynika z tego, że więcej tego pierwiastka potrzebują dzieci, kobiety w ciąży oraz osoby po urazach i operacjach.
Ilość krzemu w naszym organizmie jest zależna od wieku. Im człowiek starszy, tym ma go coraz mniej, a nasza dieta nie dopomaga w jego dostarczaniu. Maleje więc efektywność produkcji kolagenu i ciało szybciej zaczyna się starzeć. Pojawiają się zmarszczki, skóra wiotczeje, coraz słabsze stają się kości, ścięgna i stawy, co manifestuje się zmęczeniem i bólami. Najpoważniejszymi konsekwencjami niedoboru krzemu, a co za tym idzie kolagenu są osteoporoza czy zwapnienie żył, a więc choroba wieńcowa. Dotknąć nas mogą też choroby otępienne.
Im mniej krzemu znajduje się w naszych tkankach, tym szybciej będą postępować procesy starzenia i pojawiać się objawy zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne.
Krzem kontra inne pierwiastki (działanie antagonistyczne i synergistyczne).
Nie można zapomnieć o tym, że krzem wykazuje różnego rodzaju wzajemne oddziaływania w stosunku do innych pierwiastków. Bardzo ważne jest, by je dokładnie zrozumieć. Między krzemem, a wapniem, miedzią, siarką, fosforem, cynkiem i magnezem występuje synergizm, co oznacza, że dzięki krzemowi nasz organizm może wchłaniać te pierwiastki. Oznacza to, że przy braku krzemu może dotknąć nas także ich niedobór.
W stosunku zaś do chromu, glinu, kadmu, rtęci, potasu, strontu czy ołowiu, krzem wykazuje oddziaływania antagonistyczne, a więc konkuruje z nimi. Warto zwrócić uwagę, na to że krzem nie przepada za metalami ciężkimi (rtęć, kadm, ołów, glin), które negatywnie wpływają na nasze zdrowie. W dzisiejszych czasach, kiedy żyjemy w silnie zanieczyszczonym środowisku, to niezwykle istotna rzecz.
W przypadku wapnia, fosforu i magnezu, krzem może wykazywać nie tylko działania synergistyczne, ale również antagonistyczne. To oznacza, że może zarówno je wspomagać jak i z nimi konkurować, a zależy to od ilości tych pierwiastków w organizmie.
Warto szczególnie przyjrzeć się antagonizmowi krzemu i wapnia. Obecnie usilnie naciska się na pakowanie w siebie od urodzenia do starości jak największych ilości wapnia. Na potęgę reklamowane są jako „niezbędne dla mocnych kości” wszelkie serki, jogurty i inne rodzaje nabiału, pochłaniane na potęgę podczas każdego posiłku w ciągu dnia, a także suplementy diety zawierające wapń. Nikt jednak nie wspomina ani słowem o tym, że bez krzemu my ten wapń zjemy, ale i tak się zmarnuje, bo go wydalimy zamiast wchłaniać. Niedobór krzemu spowoduje więc również niedobór wapnia, a także brak możliwości wytwarzania przez organizm glikozaminoglikanów oraz kolagenu, a bez tego o mocnych i zdrowych kościach czy stawach możemy zapomnieć, bez względu na ilości wapnia pałaszowane codziennie z nabiałem czy nawet w tabletkach.
Żadnych wątpliwości nie pozostawia również przegląd prac badawczych na temat wpływu krzemu na profilaktykę oraz leczenie osteoporozy, opublikowany w 2013 roku w czasopiśmie „International Journal of Endocrinology” – dla zdrowia kości niezbędny jest również krzem.
Bardzo ważne jest to, by dbać o odpowiedni poziom krzemu już od urodzenia, a nie dopiero wtedy, gdy nadejdzie starość i zaczniemy mieć problemy ze zdrowiem. Poziom krzemu w organizmie z wiekiem staje się coraz niższy, bo niestety im starszy człowiek, tym słabiej go wchłania. Krzem przedostaje się do mleka matki, ale tylko jeśli ona sama ma jego odpowiednie ilości w swoim organizmie. Jak mówi znane powiedzenie – „Z pustego to i Salomon nie naleje”.
Po zakończeniu karmienia przez matkę i przejściu na stałe pokarmy, to z nich dziecko powinno pobierać krzem. Jest to jednak obecnie bardzo utrudnione, ponieważ dzieci karmione są oczyszczonymi kaszkami ze sklepu, przetworzonym jedzeniem ze słoiczków, produktami z łuskanych ziaren zbóż, mięsem, produktami nabiałowymi „dla dzieci” typu serki, jogurciki itp. oraz rzecz jasna obranymi ze skórek owocami i warzywami. To sprawia, że od maleńkości fundujemy sobie tzw. krzemowy debet. W ciągu dalszego życia pielęgnujemy pieczołowicie upodobania kulinarne ukształtowane w dzieciństwie i nagle, już wtedy kiedy pierwsza cyfra naszego wieku przeskoczy na „4”, pojawiają się pierwsze objawy starzenia albo i gorzej – problemy z tkanką łączną, co jest oczywiście związane z niedoborem krzemu, z czego nie zdajemy sobie nawet sprawy.
Wapń wykazuje większą aktywność niż krzem. Jeśli więc będziemy przyjmować zbyt dużo wapnia bez równoczesnego dostarczania krzemu, możemy zafundować sobie problemy w miejscach występowania tkanki łącznej w naszym ciele. Pojawią się nie tylko kłopoty widoczne z zewnątrz, a więc skórne, takie jak trądzik, który często znika jak ręką odjął po zmniejszeniu spożycia nabiału i zwiększeniu podaży krzemu, ale też wewnętrzne, których nie widać, na przykład miażdżyca. W porównaniu do zdrowych ludzi, u dotkniętych tym schorzeniem stwierdzono bardzo niski poziom krzemu w ściankach naczyń krwionośnych.
Nie ma więc wątpliwości, że krzem musi być obecny, abyśmy mogli prawidłowo wchłaniać wapń, magnez i inne pierwiastki. Wielu z nas zapewne doświadcza takiej sytuacji, gdy mimo zażywania dużej ilości wapnia i magnezu, objawy ich niedoboru nie znikają i zastanawia się, dlaczego tak jest. Przyczyna być może tkwi właśnie w braku krzemu, przez co organizm nie przyswaja pierwiastków mimo suplementacji. Prawdopodobieństwo tego jest tym większe, im bardziej nasza dieta opiera się na zachodnich standardach, a więc jest uboga zarówno w krzem, jak i w magnez.
Znana, stara zasada mówi: „Jesteś tym, co jesz”, jednak to nie do końca prawda. Jesteśmy tym, co przyswajamy, a nie tym, co ląduje w naszych ustach. Zapominając o krzemie w naszej diecie wręcz sami prosimy się o problemy.
Kolejnym ciekawym rodzajem wzajemnego oddziaływania jest antagonizm glin – krzem. Nie możemy zapominać o tym, że krzem chroni nas przed metalami ciężkimi, do których również należy właśnie glin. Istnieją podejrzenia, że to właśnie on, gromadząc się w tkance mózgowej, jest przyczyną zapadania ludzi na choroby otępienne, w tym chorobę Alzheimera.
Niby zdajemy sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowią dla nas metale ciężkie i staramy się ich unikać. Na przykład, już dawno wycofano ze sprzedaży rtęciowe termometry. Jednak walka z metalami ciężkimi jest jak Syzyfowa praca. Są obecne wszędzie i służą do produkcji różnych metalowych przedmiotów codziennego użytku. W przypadku glinu o wiele więcej mówi nam jego druga nazwa – aluminium. W dzisiejszych czasach jesteśmy nim wręcz zalewani. Aluminium jest wykorzystywane do produkcji wielu przedmiotów służących do przygotowywania i przechowywania żywności, takich jak puszki, bidony, folia aluminiowa, tacki, bez których nie wyobrażamy sobie grilla, a nawet garnki, patelnie czy sztućce. Aluminium jest wykorzystywane również przez producentów żywności w produkcji opakowań, na przykład wieczek od jogurtów i serków, które uwielbiamy oblizywać, bo zawsze są obrane produktem. Nie możemy zapominać także, że glin jest używany w farmacji do produkcji niektórych leków sprzedawanych bez recepty i blistrów, do których wkładane są tabletki, a także szczepionek. Glin można znaleźć również w niektórych kosmetykach, a bez nich panie wręcz nie wyobrażają sobie życia. Ponadto żyjemy w czasach ogromnego zanieczyszczenia środowiska – nie tylko powietrza, ale też wody i gleby. Glin jest wchłaniany więc przez rośliny, zjadane nie tylko przez nas, ale również zwierzęta, co sprawia, że kumuluje się on w mięsie, które też jemy i tym samym dostarczamy sobie kolejną porcję glinu. Nie brakuje go także w przetworzonej żywności, np. środkach do wybielania mąki czy przeciwzbrylających, dodawanych do soli czy cukru pudru. Glin kumuluje się więc w naszym organizmie przez całe życie i może nam poważnie zaszkodzić, jeśli nie będziemy dostarczać sobie odpowiedniej ilości krzemu – jego antagonisty.
Badanie Prof. Chrisa Exleya, brytyjskiego naukowca z Keele University, przeprowadzone na osobach z chorobą Alzheimera, dowiodło, że podawanie im codziennie litra wody z dużą ilością krzemu powodowało, że wydalały one więcej glinu z moczem. Całe badanie trwało 12 tygodni. Nie jest to długi czas, ale już po jego upływie u pacjentów widoczna była poprawa stanu zdrowia.
Jak możemy uzupełnić krzem dzięki odpowiedniej diecie ?
Krzem mimo rozpowszechnienia w przyrodzie, nie występuje w stanie wolnym, a nasz organizm nie wchłania łatwo krzemionki, która buduje skorupę ziemską, a jej najczęstszą postacią jest kwarc, czyli nic innego jak piasek. Piasek oczywiście nie jest jadalny, za to jak najbardziej możemy i powinniśmy jeść warzywa i owoce zawierające krzem w postaci znacznie lepiej przyswajalnej niż krzemionka, a mianowicie kwasu ortokrzemowego. Skuteczna jest również woda krzemionkowa lub ziemia okrzemkowa jakości spożywczej, ponieważ okrzemki poprzez hydrolizę zmieniają się w żołądku w kwas ortokrzemowy. Można także stosować gotowe suplementy z krzemem, jednak niektóre z nich mogą sporo kosztować. Innym dobrym sposobem na dostarczenie krzemu do organizmu są kąpiele krzemionkowe, ponieważ pierwiastek ten możemy dostarczać sobie na dwa sposoby – zarówno doustnie, jak i przez skórę.
Najlepszym naturalnym źródłem krzemu są rośliny. W produktach odzwierzęcych jest go dużo mniej. Najwięcej krzemu zawierają:
- bambus – zawiera chyba najwięcej krzemu spośród wszystkich roślin. Jadalne są tzw. kiełki, czyli pędy, stosowane w kuchni azjatyckiej. Można też nabyć ekstrakty bambusowe;
- zioła – największe ilości krzemu zawiera skrzyp polny. Jednak sporą jego ilością mogą pochwalić się także pokrzywy, podbiał, rdest ptasi czy perz. Chcąc „wycisnąć” z nich jak najwięcej krzemu, najlepiej przygotować odwar, a mianowicie gotować przez co najmniej 10 minut. Napar, czyli popularna herbatka ziołowa, nie będzie zawierał tak dużej ilości krzemu co odwar. Należy jednak pamiętać o tym, że w skrzypie znajduje się także tiaminaza, a więc enzym, który unieczynnia witaminę B1, dlatego stosując odwary z tego ziela, warto dodatkowo suplementować tą witaminę;
- trawy – należą do nich przede wszystkim rośliny wiechlinowate, zboża czy ryż. Bogate w krzem są zarówno zielone części jak i łuski ziaren, więc należy jeść pełne ziarna, a nie oczyszczone. Spośród zbóż najwięcej krzemu zawiera owies, bo aż 595 mg kwasu ortokrzemowego na każde 100g ziarna. Drugie pod tym względem jest proso, które szczyci się zawartością krzemu na poziomie 500 mg/100 g ziarna. Ostatnie miejsce na podium zajmuje jęczmień, w którym znajduje się 233 mg krzemu na 100 g ziarna. Zboża są najczęściej spożywane przez nas w postaci mąk, kasz czy płatków. Trzeba jednak pamiętać, że kasze to ziarna oczyszczone z łusek i nawet kasza jaglana, nazywana „krzemem na talerzu” zawiera go mniej niż nieoczyszczone ziarna. Królem pod względem ilości krzemu niezaprzeczalnie jest owies, jednak również należy go spożywać w postaci pełnoziarnistej lub płatków owsianych.
- warzywa i owoce ze skórką – to właśnie w skórce, którą zazwyczaj obieramy i wyrzucamy słysząc i czytając naokoło o tym, że właśnie w niej kumulują się zanieczyszczenia i resztki chemicznych środków stosowanych nie tylko w czasie wzrostu roślin, ale też podczas przechowywania i długiego transportu, jest najwięcej krzemu. Każdy owoc i warzywo zawiera jakąś jego ilość, ale najwięcej znajdziemy go w roślinach strączkowych, takich jak soczewica czy fasole, skórce ogórka, chrzanie, szparagach, kukurydzy, czosnku, natce pietruszki, szczypiorku oraz w bananach, mango czy ananasach. Dużo krzemu zawierają również warzywa korzeniowe, takie jak marchew, pasternak czy burak, a także rośliny zielone czyli sałata, rukola i szpinak. Także suszone owoce są dość bogate w krzem. Pierwiastek ten znajduje się nawet w ziemniakach, ale gotowanych w mundurkach, czyli ze skórką. W ich przypadku trzeba jednak wybierać okazy młode, bez śladu zieleni, bo zazieleniona skórka oznacza obecność trującej dla nas solaniny.
Miłośników piwa w Polsce nie brakuje. Dla nich też jest dobra wiadomość. W wysokiej jakości piwie również znajdziemy krzem, ale więcej go jest w piwie jęczmiennym niż w pszenicznym. Zdecydowanie zdrowsza od piwa jest jednak woda mineralna, której niektóre rodzaje zawierają krzem. Jego obecność stwierdzono w wodzie z Krynicy Zdroju, a konkretnie w rodzajach: „Jan”, „Zuber” i „Słotwinka”. Warto więc będąc w tym mieście odwiedzić pijalnię wody. Ciekawostka: woda stanowi ok. 80% masy naszego ciała, a składniki mineralne, bez których nie przebiegałyby prawidłowo procesy metaboliczne, to ok. 4% masy ciała, a więc całkiem sporo.
Półlitrowa butelka wody kosztuje około 3 zł, a 5 litrowa ok. 20zł. Jednak jeśli nas nie stać na regularne kupowanie lub nie mamy dostępu do wód zdrojowych, istnieje możliwość zrobienia sobie wody krzemionkowej samodzielnie, jednak chcąc wzbogacić wodę w krzem, musimy nabyć minerały z gromady krzemianów, np. czarny krzemień, kryształ górski lub inne kolorowe kwarce, takie jak morion (kwarc dymny), fioletowy ametyst czy topaz w różnych kolorach. Aby przygotować wodę krzemionkową, musimy wziąć 10 g krzemienia bądź kwarcu na litr wody. Po zalaniu minerałów wodą trzeba odstawić całość na 3-4 dni. Woda może być zarówno kupiona, jak i z kranu, ale najlepiej przefiltrowana. Wodę krzemionkową możemy nie tylko pić, ale też wykorzystać do zrobienia herbaty czy ugotowania zupy. Można także podawać ją do picia naszym czworonożnym pupilom, myć włosy, płukać usta, a nawet zafundować sobie kąpiel krzemionkową. Woda krzemionkowa idealnie nadaje się do podlewania roślin zarówno doniczkowych, jak i w ogrodzie. Nie dość, że rośliny dzięki krzemowi lepiej rosną, to jeszcze podobnie jak my, stają się odporniejsze na szkodniki i choroby. Jaki jest koszt samodzielnego przygotowywania takiej wody? Niewielki, bo 100g surowego górskiego kryształu lub czarnego krzemienia kupimy już za około kilkanaście złotych, a wystarczy nam to na sporządzenie aż 10 litrów wody. Co ciekawe, jeden zestaw kamyków można używać nawet przez kilka miesięcy.
Kąpiele krzemionkowe
Ziarna, tym bardziej niełuskane, zawierają dużo błonnika, który niestety hamuje przyswajanie krzemu. Pijąc wodę nie mamy tego problemu, ale sama woda nie wystarczy, by wyrównać poziom krzemu w organizmie po kilkuletnim zaniedbaniu, zwłaszcza jeśli chcemy zrobić to szybko i skutecznie. Właśnie dlatego warto dodatkowo stosować kąpiele krzemionkowe. Jak wykonać taką kąpiel? Możemy użyć samodzielnie przygotowanej wody krzemionkowej lub wykorzystać rośliny, takie jak:
- pocięta słoma i ziarna owsa;
- skrzyp polny;
- pokrzywa;
- liście bambusa;
Z ziół należy wykonać odwar, ale najpierw trzeba zalać je na około 8 godzin wodą. Po tym czasie musimy wolno gotować całość przez około pół godziny. A co z proporcjami? Na 2-3 litry wody trzeba wziąć kilka garści ziół, np. po 3 garście skrzypu i słomy owsianej. Po ugotowaniu pozostaje odcedzenie i możemy użyć odwar do kąpieli. Podczas takiej kąpieli nie myjemy się mydłem. To trzeba zrobić wcześniej, bo kąpiel krzemionkowa jest kąpielą leczniczą, a nie myciem. Woda nie może mieć zbyt wysokiej temperatury, a po kąpieli nie wycieramy się, tylko owijamy ręcznikiem i kładziemy tak na około pół godziny do łóżka. Zalecana częstotliwość kąpieli to 2 – 3 razy w tygodniu po 20 minut. Chcąc przeprowadzać taką kąpiel częściej, należy skonsultować się z lekarzem. Jednak jak dotąd nie zdarzyło się, by ktoś przedawkował krzem – ani doustnie, ani w postaci transdermalnej.